Żongler

Opowiadanie jest Fanfictionem "Harry'ego Pottera", a jego głównym bohaterem jest Flynn Black, zafascynowany smokami chłopak, który po ukończeniu trzynastu lat, powraca do rodzinnej Wielkiej Brytanii.

Miejsce na reklamy oraz wszelkie powiadomienia jest w zakładce SPAM!

Nie informuję o nowych postach, dlatego też, jeśli chcesz być na bieżąco, polecam dołączyć do obserwatorów.

Szablon dostosowany jest do przeglądarki Google Chrome

Szablon: Firiel
Treść: Firiel
Favicona: Shy;*
Belka: John Frusciante

Kontakt:

GG: 47976418
Mail: Kg200267@gmail.com

sobota, 20 kwietnia 2013

006. Trudne Początki

Gdzieś w ponurej gęstwinie, rozległ się zduszony, ochrypły krzyk, krzyk umierającego stworzenia. Wzdrygnąłem się, po czym biegiem ruszyłem dalej. Serce niczym młot łomotało mi się w piersiach, krew dudniła w uszach. Byłem przerażony. Znów znajdowałem się w Czarnym Lesie, który podczas mojej nocnej "przechadzki" wydawał się być jeszcze bardziej przerażający niż zwykle. Tętnił dziwnym, niepojętnym, groźnym życiem. 
Biegłem dopóki starczyło mi sił. Wyrwać się, wydostać... tylko o tym myślałem, co jakiś czas zahaczałem stopami o wygięte wysoko w górę konary drzew, niektóre z ich gałęzi raniły moją twarz. Ciało buntowało się, nogi zwalniały tempo, a powietrze było gęste i ciężkie. Zmęczone oczy z trudem rozpoznawały drogę.
Ciemność kłębiła się, fantazyjnymi łapami sięgała mojego umysłu. Nie wiedziałem, czy niebezpieczeństwo jest za mną, czy już je pokonałem i nic mi nie zagraża. Byłem jedynie przekonany, że jeśli się zatrzymam, otaczający mnie zewsząd mrok zawładnie mną i zatopi. Nagle upadłem, a ciemność przywitała mnie dobrotliwie. Poczułem znajomy zapach polnych roślin. 
Uniosłem wzrok ku górze, nade mną, w koronach drzew, znajdowało się stado dzikich kruków, które natychmiast poderwały się do lotu, jeden z nich zakrakał, wzbił się w powietrze, po czym dołączył do swoich pobratymców, które już zdążyły utworzyć klucz na jasnym tle księżyca, gdyż tamtej nocy nic nie mogło się ukryć przed jego mocnym blaskiem...

*

Śmiech jest jedyną rzeczą, która trzyma mnie przy zdrowych zmysłach,
W tym świecie, który umiera coraz bardziej każdego dnia
Nie pozwól, by zło pociągnęło cię na dno
W tym szaleństwie wirujących kół...

Obrzydliwa ręka Dementora, stworzenia z zaświatów, które miało moc przywoływania najokropniejszych wspomnień z całego życia swojej ofiary, już wiedziałem jak czuje się człowiek w Azkabanie, który, tak naprawdę jest więźniem tylko i wyłącznie swojej własnej duszy, nikogo więcej. Dręczony przez wyrzuty sumienia i obrazy z przeszłości, przypominającym ci o tym, co straciłeś, ile błędów popełniłeś, a ile z nich mógłbyś jeszcze naprawić. 
Kiedy byłem młodszy, tliła się we mnie iskierka nadzieja, iż mój ojciec powróci, nie miałem pojęcia jak, ale ktoś powiedział mi kiedyś, że wiara dziecka potrafi zdziałać prawdziwe cuda, chciałem zobaczyć Syriusza Blacka, kim jest, jak się zachowuje, czy jestem do niego podobny, czy też nie, nie wystarczyły mi już zapewnienia matki oraz dziadka. Pewnego dnia, zamknąłem się w komórce na miotły, wszyscy mnie szukali, a ja zamknąłem się na klucz, podkuliłem kolana pod nogi, zatkałem uszy najmocniej jak potrafiłem i czekałem. W samotności, pragnąłem skoncentrować się na swojej przeszłości, w której kryły się odpowiedzi na dręczące mnie od dawna pytania. 
Dlaczego moja matka mnie ignorowała? Dlaczego jest taka smutna? Dlaczego patrzy na mnie z wyrzutem w oczach, jakbym zrobił jej coś bardzo złego? Po odejściu Syriusza, Rosalie stała się nie do zniesienia, nikt nie mógł przemówić jej do rozsądku. 
Nawet moja kochana babcia Elaine, która opiekowała się mną, podczas gdy matka pogrążona była w jakimś dziwnym amoku. Babcia była cudowna, dobra i łagodna... i robiła takie pyszne naleśniki! Pochowaliśmy biedaczkę kilka lat temu, dziadek nie pozwolił mi zajrzeć do trumny, wolał, żebym zapamiętał starszą panią jako naturalną i srebrnowłosą, a nie sztuczną i wykremowaną. 
Czasami żałowałem, że wygrałem walkę o życie, które przyniosło ze sobą tak wiele cierpienia. Kiedy nie znałem prawdy o ojcu, marzyłem, żeby przybył do Smoczej Akademii i zabrał mnie ze sobą raz na zawsze, bym nareszcie miał szczęśliwe dzieciństwo i nie rozpaczał dniami i nocami nad tym, co by było gdyby...
Niektórzy mówią, że wiara jest dziecinną zabawą
Zagrajcie w nią dzieci, tak jakby było to Boże Narodzenie...

Gwałtownie otworzyłem oczy i zaczerpnąłem świeżego powietrza, zimnego i rześkiego. Będącego dla mnie błogosławieństwem. Z moich ust dobiegały ciche pojękiwania, czułem się tak, jakbym przestał panować nad swoim własnym ciałem. Próbowałem przełknąć ślinę, po czym skrzywiłem się z bólu. Ktoś próbował mi włożyć kolce do krtani, czy co? Pochylała się nade mną Meg, otoczona światłem, które rzucała przedziałowa lampa, jego promienie odbijały się w jej czekoladowych włosach. Szare oczy dziewczyny, przypominające swoją barwą zachmurzone niebo o zmierzchu... nie, to niemożliwe, wyczerpany, przyjrzałem się im dokładnie, chwilę później, zszokowany zauważyłem, iż mają dokładnie taki sam kolor, jak tęczówki każdego Blacka.

- Wszystko w porządku, Flynn? - zapytała Malfoy. Zamrugałem powiekami raz jeszcze.

- Nie... - wysapałem, próbując przywrócić swój wyraz twarzy do normalności, ponieważ Meg była nieźle przerażona. - Nie, Meg, nic nie jest w porządku...

Brunetka niepewnie wyciągnęła dłoń w moją stronę i pomogła mi wstać, zdziwiłem się skąd w niej tyle siły, z początku miałem ją za chudziutką kruszynę.

- Dobrze, że już się obudziłeś zaraz będzie widać Hogwart - Meg nadal bacznie mi się przyglądała.

- Kurczę - wyjrzałem przez okno, z nosem przyklejonym do szyby, mój wzrok cudem dostrzegał okoliczne drzewa, ponieważ pociąg zewsząd otaczała gęsta mgła, przez którą nie dałby się przebić nawet żaden laser. - naprawdę przejechaliśmy połowę Wielkiej Brytanii w jeden dzień? Cholera, wiesz, że ja nigdy nie byłem dalej od Rumunii niż w Polsce?

Meg oparła się leniwie o siedzenie, przymykając powieki. Trójka moich towarzyszy zmieniła swój ubiór - miała na sobie eleganckie szaty z zielonymi naszywkami. Już otworzyłem usta, by zadać brunetce kolejne pytanie, jednakże ulitowałem się nad nią i skierowałem swój wzrok w stronę Teodora, który zdążył pochłonąć niemal wszystkie słodycze, kupione od sędziwej wiedźmy.

- Czy oprócz mnie, ktoś z was jeszcze zemdlał? - spytałem.

- Nie - odparł beztrosko. - tylko Nes wyglądała jakby zaraz miała zwrócić wszystkie Czekoladowe Żaby.

- Zamknij się, Teosiu - jęknęła blondynka, która trzęsła się niemiłosiernie w rogu przedziału. - Czego oni tutaj szukali?

Teodor pokręcił bezradnie głową.

- Nie mam pojęcia, Nes, znając życie o szczegółach tej durnej wizyty dowiemy się na uczcie... - drzwi przedziału ponownie się otworzyły, pojawiła się w nich niezwykle jasna, platynowa czupryna. Jej właściciel miał przeraźliwą bladą twarz oraz szare oczy. Prychnąłem na jego widok. Zjazd rodzinny czy co? Tuż za chudym chłopcem, stali dwaj goryle - takiego dziwactwa, inaczej nazwać nie mogłem. Dla dopełnienia całości brakowało im tylko czarnych mundurów.

- Nigdy więcej... - wyszeptał blady chłopiec z księgarni, po czym bezwładnie opadł na siedzenie obok Meg, która natychmiast otworzyła oczy.

- Draco? - zapytała zaskoczona dziewczyna.

- Nie pchaj się na mnie, Crabbe! - warknęła oburzona Vanesa, kiedy jeden z dryblasów, niemal siłą przycisnął ją do ściany, wpychając się bezczelnie między nią, a Draco. Vanesa przyjęła pozycję walecznej lwicy, w każdej chwili gotowa rzucić mu się do gardła. Zachichotałem.

- Wyglądasz gorzej niż tysiąc nieszczęść! - Meg najwidoczniej miała do dorzucenia swoje trzy grosze. Vanesa z trudem wyciągnęła ze szkolnej torby różową szczotkę do włosów, którą panna Malfoy przeznaczyła na rozczesywanie wyjątkowo rozczochranej czupryny blondyna.

- To było ohydne - mruczał pod nosem chłopak. - chyba dzisiaj ani jedna kanapka nie zaszczyci się lądowaniem w moim żołądku... - nagle, przedział pogrążył się w ciszy. Draco przyglądał mi się podejrzliwie, od razu zrozumiałem o co mu chodzi.

- Flynn - powiedziałem niechętnie, od tamtej pory prawie nikt nie zamienił ze mną ani słowa, Draco, jako jedyny spośród moich nowych znajomych nie był zainteresowany powodem, dla którego znalazłem się w pociągu Express Hogwart, a ja nie zamierzałem iść chłopakowi na rękę. Dalsza część podróży minęła mi bardzo spokojnie, parę razy do naszego przedziału zajrzało kilka osób, przywitało się i odeszło, kiedy pociąg stanął, z ust Vanesy wydobyło się głębokie westchnienie; zniesmaczona dziewczyna machnęła róźdżką, a z jej twarzy zniknął makijaż, przez co znów wyglądała słodko i niewinnie. Na korytarzu utworzył się dość spory korek, w związku z czym wydostaliśmy się z pociągu jako ostatni. Na zewnątrz ulewa rozpętała się na dobre; lodowaty deszcz spływał mi po twarzy, nie pomagał nawet kaptur od bluzy, który wkrótce również przemoknął do suchej nitki.

- Od kiedy nasz przedział jest obozem dla sierot, Meg? - dobiegł moich uszu sarkastyczny głos Dracona. Zagrzytałem zębami i zacisnąłem dłonie w pięści, byłem buntowniczo nastawiony do każdego, wypowiedzianego przez chłopaka słowa.

Meg nie była zachwycona zachowaniem brata i już od samego początku wyglądała na znacznie dojrzalszą od niego.

- Czy ty w ogóle masz pojęcie kim on jest, Draco? - chłopak skrzywił się na dźwięk swojego imienia. - To Flynn Black! Widzieliśmy go w księgarni, nie pamiętasz?

- W przeciwieństwie do Ciebie i Nes, ja nie chodzę do księgarni tylko po to, aby rozglądać się za przyszłym mężem - mruknął zirytowany.

- Mężem? - odgryzła się.

- Wiesz o co mi chodzi... - Draco prychnął.

- Po prostu chciałam być miła - wyjaśniła cicho i zamilkła. Vanesa, która kroczyła dziarskim krokiem obok mnie, nucąc pod nosem jakąś wesołą melodyjkę.

- Jak to się stało, że to rodzeństwo jest w jednym domu? - zapytałem dziewczynę.

- Od ponad trzech lat zadaję sobie to samo pytanie - odparła blondynka i nagle, tuż za swoimi plecami, zauważyłem sylwetkę znajomego olbrzyma i jego donośny głos wołający;

- Pirszoroczni, pirszoroczni, tutaj!

- O nie... - jęknąłem, w duchu łudząc się nadzieją, że i tym razem nie zostanę przez niego zdemaskowany. Chwyciłem palcami mokry od deszczu kaptur, mocno naciągając go na głowę, dokładnie w tym samym momencie, ktoś brutalnie mnie popchnął mnie na ziemię.  Moi towarzysze, rzucili się biegiem w stronę jednego z powozów. Chcąc nie chcąc, natychmiast się poderwałem i ruszyłem za nimi. Stanąłem jak wryty, kiedy Crabbe (albo Goyle), zajął ostatnie miejsce w pojeździe (pomijając fakt, że gdyby nie jego postawa, zmieściłyby się tam jeszcze dwie osoby.

- Ej, grubasie, tak ty, czy mogę Cię o coś zapytać? - zwróciłem się grzecznie do Dryblasa. - To twoja wielka głowa jest nieproporcjonalna w stosunku do twojego grubego ciała, czy może odwrotnie? - Crabbe zaczerwienił się. Uśmiechnąłem się z satysfakcją, a Vanesa, siedząca między Meg i Draconem spojrzała na mnie z podziwem.

- Ty teoretycznie jesteś pierwszakiem, Flynn - Meg posłała mi przepraszający uśmiech. Powóz zaczął się stopniowo ode mnie oddalać.

- Wrzuć na luz, Flynn, tego Trolla da się łatwo pokonać... - zawołał Teodor, z charakterystycznym dla siebie błyskiem w oku. Zostałem sam, nie wiedziałem co mam robić, dokąd zmierzać. Przypomniała mi się nagle Madame Rosmerta, która tak bardzo lubiła moją mamę. Mogłem odwiedzić jej przytulną gospodę i poprosić o nocleg, a następnego dnia skorzystać z jej kominka i dostać się do Smoczej Akademii. Wyjaśniłbym mamie, że sowa z listem, oznajmującym, że mogę wreszcie rozpocząć naukę w Hogwarcie nie dotarła do Wielkiej Brytanii na czas, ale kobieta poświęciła już dla mnie tak wiele... nie chciałem jej rozczarowywać, byłem synem Rosalie Dawson oraz Syriusza Blacka! Na Merlina, takie rzeczy nie powinny sprawiać mi trudności. Meg, Teodor i Vanesa zostawili mnie na pastwę losu, ale to wcale nie znaczyło, że powinienem się poddać, bo w końcu w Hogwarcie poznam jeszcze wielu wspaniałych ludzi... zacząłem się rozglądać w poszukiwaniu gajowego Hagrida, trudno było go nie dostrzec pośród śmiesznie niskich jedenastolatków, którzy nie wyglądali na zachwyconych jego towarzystwem, po prostu się go bali! Byłem przekonany, że nie spotkam go już w swoim życiu, ponieważ nadal trudno mi było się przyzwyczaić do myśli, że Rebeus ocalił mnie przed pijakami na Pokątnej, przez co miałem u niego dług wdzięczności. Nie przepadałem za chwilami, kiedy byłem komuś coś winien, ponieważ nie byłem Casey'em, sypiącym pomysłami jak z rękawa - nigdy nie wiedziałem, jak mógłbym spłacić swój dług, ale tym razem nie miałem innego wyjścia, albo albo, jak to mówią. Hagrid prowadził nowych rekrutów do leśnej ścieżki, kiedy wreszcie do nich dotarłem, starałem się nie zwracać na siebie uwagi, olbrzym stanął nad brzegiem wielkiego jeziora, zaczął tłumaczyć, że zgodnie z tradycją, wszyscy pierwszoroczni muszą przepłynąć je łódkami, nagle, jego małe, piwne oczka skupiły się na mnie.

- To jakieś żarty, mały? - zapytał zdziwiony olbrzym.- Nie wyglądasz mi na pierwszaka...

- Jestem nowy - powtórzyłem doskonale znaną już sobie kwestię.

- Powinieneś był jechać powozem.

- Przykro mi, że nie znam tutejszych zwyczajów.

- Wskakuj - Hagrid zrobił mi miejsce obok siebie, klasnął w dłonie, Flotylla łódek pomknęła przez gładką jak zwierciadło taflę jeziora. Urwisko piętrzyło się nad nami coraz wyżej i wyżej, ale widoczność nadal utrudniała otaczająca nas zewsząd mgła oraz padający deszcz.

- Jesteś wnukiem starego Edwarda, prawda? - zwrócił się do mnie Hagrid, pokiwałem głową.

- Cholibka, ten to miał łeb, przez całe życie próbował mnie przekonać, żebym zaczął pracować w Smoczej Akademii, ale powtarzałem mu, że jestem przywiązany do Hogwartu, w końcu stary Zabijaka miał dość, więc się z nim założyłem; musiał znaleźć choć skrawek dowodu na to, że Irlandzki Wodogrzmot istnieje i na moje nieszczęście, zakład przegrałem, skubanemu nie tylko udało się znaleźć dowody, ale i żywy okaz! A ja nadal nie spełniłem swojej obietnicy, mimo iż zawsze chciałem mieć takiego smoka, raz prawie mi się to udało, ale w Anglii hodowla Smoków jest zakazana, Edward miał naprawdę dobry pomysł z tą Rumunią. Nikt, nigdy go tam nie dopadł. Twój dziadek to wspaniały człowiek, nawet nie wiesz jak bardzo... to naprawdę przykre, że właśnie takim ludziom los rzuca kłody pod nogi... ej! Zaraz będzie widać Hogwart! -  rzucił do pierwszaków, którzy mieli oczy szeroko otwarte dookoła głowy. Hogwart niewątpliwie był bardzo interesującą placówką, ale Smoczej Akademii nie dorastał nawet do pięt. Już dawno minęły czasy, w których jako dziecko marzyłem o przekroczeniu angielskiego instytutu czarów. Kiedyś naprawdę chciałem poznać miejsce, w którym przez tak wiele lat przebywał mój ojciec, a jeśli wierzyć każdemu słowu mojej matki, stąpał też po tych samych korytarzach. Hogwart w całości zbudowany został z białego kamienia, a większość jego ścian zdążył pokryć już winobluszcz, sięgający miejscami aż po dach. Wyglądał zupełnie tak, jakby żywcem ściągnięto go ze średniowiecznych baśni i legend. Składał się z wielu mniejszych oraz większych wieżyczek, natomiast w gotyckich oknach jarzyły się światła. Spojrzałem w kierunku północy, och! Jak dobrze byłoby się znaleźć w pomieszczeniu, gdzie miałbym wspaniały widok na otaczające zamczysko góry! W tym właśnie tkwiło górzyste piękno Transylwanii, nie było tam zbyt dużo zieleni, z wyjątkiem Czarnego Lasu, niewidocznego dla mieszkających w okolicy mugoli. Ciekawiło mnie, czy także i Hogwart miał podobne zabezpieczenia, słabe punkty, dzięki którym można byłoby przedostać się z zamku do Hogsmeade. Kiedy pomyślałem o rozpływającej się w ustach czekoladzie z Miodowego Królestwa, zaburczało mi w brzuchu. - Jest na co popatrzeć, co?

- Kupa gruzu - mruknąłem bez entuzjazmu, mimo iż zamek wywarł na mnie naprawdę duże wrażenie. Poczułbym się jak zdrajca, gdybym otwarcie przyznał, że Hogwart był równie imponującą szkołą co Smocza Akademia, jednak to, niestety, mijało się z prawdą. Kiedy pierwsza łódź zbliżyła się do urwiska, wszyscy schylili głowy. Łódki przepłynęły pod kurtyną bluszczu, która zasłaniała szeroki otwór w skale, znajdowaliśmy się w ciemnym tunelu, wiodącym najwyraźniej do podziemi zamku, aż dotarliśmy do czegoś, w rodzaju przystani, gdzie wydostaliśmy się z łódek na skaliste nabrzeże. Potem poprowadził nas w górę wydrążonym w skale korytarzem, a my szliśmy niczym ćmy za jego lampą, aż w końcu wyszliśmy na gładką, wilgotną murawę w cieniu budynku wspięliśmy się po kamiennych stopniach i stłoczyliśmy się wokół olbrzymiej, dębowej bramy. Hagrid uniósł swoją pięść i trzykrotnie w nią zastukał, kiedy wrota wreszcie się otworzyły, stała w nich czarnowłosa czarownica w granatowej szacie. Miała srogą twarz oraz bardzo wąskie usta i nie była to osoba, obok której można było przejść obojętnie.

- Pirszoroczni, pani profesor McGonagall -  oznajmił Hagrid.

- Dziękuję, Hagridzie, za m... - zaczęła profesor McGonagall, po czym zamilkła. Profesor Flitwick? Co pan tu robi?

Moim oczom ukazał się śmiesznie niski czarodziej, który swoimi rozmiarami, przypominał bardziej karła, aniżeli normalnego człowieka. Zachichotałem cichutko, byleby tylko mnie nie dosłyszał, byłem przekonany, że tacy ludzie, nie lubili kiedy ich wady, wydawały się komuś zabawne.

- Zaginął mój podopieczny, Minerwo - jego piskliwy głosik był jak najbardziej poważny. - mam doprowadzić go prosto do gabinetu Dyrektora...

- Ja nic nie zrobiłem! - krzyknąłem buntowniczo. Jako, że byłem wnukiem samego dyrektora, wszelkie wybryki zawsze uchodziły mi na sucho, niemniej jednak, raz rzeczywiście trochę przegiąłem i że wylądowałem u niego na dywaniku. A było to w pierwszej klasie, wówczas zajęcia Obrony Przed Czarną Magią prowadził Andrew Nightingale, który średnio raz na miesiąc coś sobie łamał, gdyż był wielkim miłośnikiem sportów ekstremalnych, w związku z czym non stop mieliśmy zastępstwa z Geoffreyem  Shepardem. Na jego lekcjach, można było zasnąć z nudów, więc musieliśmy się zająć sobie głowę różnymi ciekawszymi czynnościami, dlatego też, na lekcjach ze Shepardem wiele się działo. Gary zabawiał klasę, odkąd pamiętam w słownych potyczkach nie było na niego mocnych, natomiast Casey i ja postanowiliśmy pójść o krok dalej; zaczęliśmy rysować komiksy, oczywiście, wiedzieliśmy, że nie możemy od razu napisać czegoś tak obszernego jak "Przygody Merlina" czy "Baśnie Barda Beedla", więc swoją karierę rozpoczynaliśmy od małych książeczek, w środku których wymyślaliśmy jakąś małą historyjkę, krótką, zwięzłą i treściwą, bo niewiele mieściło się na tak małej kartce. Pisaliśmy trochę w stylu amerykańskiego Marvela - ulubionego, mugolskiego wydawnictwa Garretta. W każdym komiksie znalazł się jakiś przeciętniak, który dzięki swojej skromności zyskiwał super moc i wykorzystywał ją potem do szlachetnych celów.
Tamtego dnia, Shepard jak zwykle był zajęty prowadzeniem swoich beznadziejnych zajęć, nie zwracając uwagi na to, co robimy, ale od czasu do czasu zdarzało mu się jednak coś zauważyć, aż tak głupi to on nie był. Zza swojego biurka spostrzegł, że Wasyl i Gary czytają o czymś z wielkim zainteresowaniem, musiało go to bardzo zaintrygować, gdyż natychmiast wstał i skonfiskował najnowsze dzieło Casey'a, które było naprawdę "ambitne". Akcja komiksu działa się w czasie wojny i na każdej, malutkiej stronniczce ktoś ginął, na koniec z całej rodziny pozostał tylko pies, który przy pomocy świetnego węchu pomógł detektywom wywęszyć mordercę, tak przynajmniej twierdził Casey, gdyż jego praca nie zdążyła dotrzeć w moje ręce. Shepard przyjrzał się jej ze zdumieniem i natychmiast wezwał do szkoły naszych rodziców, którzy zapoznawszy się z dowodem rzeczowym, obiecali, że wybiją nam z głowy takie głupoty, z początku uznałem to za całkiem niezłą komedię, gdyż moja wspaniała i wyrozumiała mama nigdy nie wyciągała pochopnych wniosków i twierdziła, że dopóki człowiek jest młody, to musi się wyszaleć, sama niejednokrotnie powtarzała, że w moim wieku robiła gorsze rzeczy, niemniej jednak rodzice moich przyjaciół wprowadzili swoje zapowiedzi w czyn.
Gary dostał szlaban, Gawriłowowie przez ponad tydzień wypominali swojemu synowi, że najedli się przez niego wstydu i prosili, żeby dał sobie spokój z tymi idiotycznymi wyskokami artystycznymi, mówili, że wszyscy pisarze to wariaci (i nie bez powodu padło tam nazwisko mojej matki). Ojciec Caseya jak zwykle zareagował najgorzej, najpierw zrobił mu awanturę o to, że nie uważa na lekcjach i zajmuje się jakimiś durnotami, zamiast skupić się na nauce. Zrobił mu rewizję w Dormitorium i skonfiskował cały dorobek literacki chłopaka, biedny Casey do tej pory nie może otrząsnąć. A kiedy dziadek czytał jego komiks, popłakał się ze śmiechu i zapytał się Caseya (przy obecności samego Paula*) czy nie ma przypadkiem jeszcze więcej takich zabawnych dziełek. Wówczas, mama i ja poważnie zaczęliśmy się martwić o jego zdrowie psychiczne.

- Chodź ze mną - poprosił karzełek, a ja posłusznie za nim podążyłem.

- Całkiem nieźle się trzymasz jak na kupę gruzu... - skomentowałem, rozglądając się z ciekawością po nieznanym mi budynku. Jego Sala Wejściowa była tak wielka, że bez najmniejszego problemu mogłaby pomieścić Rogogona Węgierskiego, płonące pochodnie oświetlały kamienne ściany, a grafitową posadzkę ozdabiały ręcznie haftowane, czerwone dywany, sklepienie ginęło w półmroku, zza drzwi dochodził ożywiony gwar i pomyślałem, że reszta uczniów na pewno musi już tu być. Zanim zdążyłem zajrzeć do środka, by odszukać wzrokiem Meg, usłyszałem zdenerwowany głos Flitwicka.


- Panie Black! Nie wiem jakie są atrakcje w Smoczej Akademii na rozpoczęciu roku, ale tutaj za parę minut odbędzie się powitalna uczta, na którą bardzo chciałbym zdążyć, więc proszę się pospieszyć! - Profesor Flitwick był naprawdę zniecierpliwiony, moje pojawienie się w Hogwarcie przyniosło ze sobą nieoczekiwane konsekwencje. Prawdopodobnie byłem pierwszym takim przypadkiem, wątpiłem, aby co poniektórzy, czystokrwiści Brytyjczycy rozpoczynali naukę w szkole dopiero na trzecim roku nauki. Szybko stwierdziłem iż Profesora Flitwicka na pewno już nie polubię, a sam czarodziej nie wyglądał na zachwyconego powierzonym mu zadaniem, tak wiele pytań cisnęło mi się na język, ale wolałem dusić je w sobie, aniżeli wysłuchiwać kolejnych wyrzutów. Chcąc nie chcąc, ruszyłem w stronę nauczyciela, a to, co zauważyłem na samej górze, dosłownie zbiło mnie z tropu. Ze zdziwienia otworzyłem usta, nade mną znajdowało się tysiące schodów, każde z nich prowadziło najprawdopodobniej na inne piętro, których wyliczyłem aż siedem. 
W porównaniu do Hogwartu, Smocza Akademia była raczej jaskinią, która kłębiła się daleko, daleko w głąb ziemi, przez co dziadek musiał zainwestować w nowoczesne windy, abyśmy mogli w miarę możliwości dotrzeć szybko na lekcje, które odbywały się zazwyczaj w podziemnych komnatach i już od samego początku przyzwyczajano nas do trudnych warunków panujących w placówce, nie zmieniało to jednak faktu, iż szkoła we wnętrzu góry była jednym z najbardziej popularnych instytutów wśród czarodziei, nie licząc Hogwartu, Durmstrangu czy Beauxbatons, oczywiście, w końcu wielu z nas miało spędzić tam całe życie, w tym ja. Minęło dość sporo czasu, zanim razem z profesorem Flitwickiem dotarliśmy do gabinetu Albusa Dumbledore'a, naprawdę ciekawiło mnie jak urządził się ten żywy staruszek. Profesor Flitwick prowadził mnie przez różne, kręte korytarze, których posadzka została wykonana z marmuru, natomiast na niemal każdym kawałku ściany znajdowały się czarodziejskie obrazy z ruszającymi się postaciami w środku, które były zbyt zajęte własnym życiem, abyśmy mogli w jakikolwiek sposób, zwrócić na siebie ich uwagę. Stanęliśmy wreszcie przed kamienną rzeźbą gargulca, na którego widok skrzywiłem się nieznacznie. Serio? Czy Brytyjczycy naprawdę nie mieli wyobraźni? Profesor Flitwick podszedł do niej bliżej, zatrzymał się i rzekł:

- Kociołkowy Piegusek - uśmiechnąłem się pod nosem, Dumbledore zawsze miał dziwne poczucie humoru, w tym samym momencie gargulec odsunął się na bok, ukazując wąskie, spiralne schodki, które pokrywał niegdyś wspaniały czerwony dywan, wyblakły ze starości. Posłusznie wślizgnąłem się na nie za niskim nauczycielem, zastanawiałem się, co też takiego spotka mnie na ich końcu, w głębi duszy miałem nadzieję, iż  będzie to coś niezwykłego, o dziwo, byłem dzisiaj głodny wrażeń i nawet nie czułem już zmęczenia, które towarzyszyło mi przez większą część podróży, powróciła do mnie natomiast wieczna ciekawość. Zacząłem rozglądać się po ciemnym korytarzu, niecierpliwie czegoś wypatrując, dopóki moim oczom nie ukazały się błyszczące dębowe drzwi, połączone ze sobą kołatką w kształcie Gryfa.

- Proszę wejść - usłyszałem spokojny, a także cichy baryton Dumbledore'a, kiedy wreszcie znalazłem się w jego osobistej pracowni, dosłownie odebrało mi mowę. Niewątpliwie miała w sobie swój urok, aczkolwiek wolałem "dziki" gabinet dziadka, te dwa gabinety nie miały w sobie nic wspólnego. Gabinet Edwarda niemal w całości zagracony był różnymi niebezpiecznymi oraz łagodniejszymi roślinami, jajami smoków i modelami prehistorycznych zwierząt, których istnienie dziadek starał się poniekąd zreaktywować. Dla chcącego nic trudnego, jak to mówią, czasem wydawało mi się, że dla tego człowieka nie ma rzeczy niemożliwych, dopóki nie zgaśnie ostatnia nadzieja, wówczas dziadek po prostu odpuszczał, wspierał mamę  i w swoich otwarcie wypowiadał się na temat mojego ojca, jednak czasami zdarzało mu się tracić nad sobą kontrolę, wydawało mi się że Wizengmot go wyniszcza, wyniszcza jego marzenia o lepszym świecie, znałem go ponad trzynaście lat, a on mimo wszystko mnie zaskakiwał. 
Dumbledore był najwidoczniej miłośnikiem wszelkiego rodzaju magicznych instrumentów, fikuśnych przedmiotów, które wypuszczały w powietrze kłęby dymu, było tutaj również mnóstwo biblioteczek z książkami, a także mosiężne biurko wykonane z ciemnego hebanu. Sędziwy Dumbledore swoim wyglądem przypominał Świętego Mikołaja, który według podań, także posiadał długą, równie sędziwą, sięgającą do ziemi śnieżnobiałą brodę. Miał intensywnie niebieskie oczy, schowane za okularami - połówkami założone na lekko haczykowatym nosie, a odziany był w fioletową szatę z haftowanymi złotymi wzorkami. Dumbledore wcale wyglądał na zwariowanego, aczkolwiek większość czarodziejów pewnie tak sądziła, mimo tych wszystkich, wspaniałych czynów, których kiedykolwiek dokonał. Miał swoje własne podglądy, nie przejmował się opiniami innych, czasami zastanawiałem się, dlaczego nigdy nie kandydował na Ministra, przecież Ministerstwo stanęłoby za nim murem (w tym moja rodzina, wyjątkowo). W chwili obecnej, mojego wzroku nie przykuł jednak Dumbledore, coś zupełnie innego, coś za co mój dziadek ręczyłby swoją własną głową. Feniks. Jedno z najrzadszych stworzeń na ziemi, stworzenie, które znałem je jedynie z książek. Książkowy Feniks posiadał szkarłatne pióra, jednak u tego okazu miały one kolor soczystej pomarańczy oraz dodatkowej szczypty ognia. Swoim wzrostem przypominał łabędzia. Nie mogłem się już doczekać, kiedy opowiem o nim Gary'emu oraz Casey'owi, albo i nie! Niech żałują, że nie udali się ze mną do Hogwartu!

- Zgaduję, że Edward nadal szuka okazu? - Dumbledore zauważył moje zainteresowanie zwierzęciem, wstał zza biurka i splatając dłonie na plecach podszedł do drążka, na którym siedziało owe wspaniałe ptaszysko, a mój zachwyt nadal mnie nie opuszczał.

-Twój dziadek uwielbia rywalizację - Dumbledore uśmiechnął się szeroko, pogłaskał Feniksa po grzbiecie, a ptak z rozkoszą przyjął tę pieszczotę. - a jestem prawdziwym szczęściarzem, iż udało mi się znaleźć tego wspaniałego ptaka przed nim, moim zdaniem, Fawkes to nadzieja, nadzieja która odradza się i odradza. Wiesz kogo mi przypomina? Twoją matkę, pewnie zastanawiasz się dlaczego, co? Chodzi mi o to, że Rosalie przeszła już tak wiele, wielokrotnie upadała pod ciężarem losu, jednak potrafiła się podnieść i ruszyć dalej, wiedziała, że jest o co walczyć, naprawdę ciekawi mnie skąd w niej tyle wiary, ale pewnie nigdy się tego nie dowiem, Rosalie była w stanie poświęcić wszystko, byleby tylko móc uratować swoich bliskich, nie rozumiem tylko dlaczego się za to wszystko obwinia, zrobiła już przecież tak dużo, a Zaklęcie Fiddeliusa było najlepszym wyjściem w tamtej sytuacji... ach, i zapomniałem przeprosić cię za to zamieszanie, Flynn, ale byłem przekonany, że Edward opowiedział ci o naszym, pierwotnym planie... - Dumbledore przybrał przepraszający wyraz twarzy.

- Dziadek spędził całe wakacje tłumacząc mi, że Hogwart wcale nie jest taki wspaniały, jak się wydaje i próbował mnie do Pana wrogo nastawić, coś mi się zdaje, że nie wybaczy tego Panu tak  łatwo... - odparłem beztrosko.

Dyrektor pokręcił z niedowierzaniem głową, po czym gestem ręki zaprosił mnie, abym usiadł przy jego biurku, sam zajął miejsce naprzeciwko mnie i zaczął przeglądać jakieś papiery.

- Oszołomiliście tego Trolla, że jest tak cicho? - wypaliłem, chcąc przerwać panującą w pomieszczeniu ciszę. Jeden z wiszących na ścianie obrazów zachichotał głośno, jego postać była za życia Phineasem Blackiem, ale teraz jego rama była całkowicie pusta. Zmrużyłem oczy, moja niewiedza rozbawiła także i Dumbledore'a.

- Jakiego trolla, Flynn? - kiedy skończył, spojrzałem na niego pytająco. Dumbledore westchnął, po kolei zaczął mi tłumaczyć panujące w Hogwarcie zwyczaje, a przede wszystkim kwestię czterech domów, o których słyszałem po raz pierwszy, jak się dowiedziałem, w Hogwarcie było ich cztery - każdy z nich pochodził od innego z założycieli Szkoły. Do Gryfonów przylgnęła plakietka osób odważnych, lojalnych oraz śmiałych. Za inteligentnych, sprytnych i przykładnych uważano Krukonów. Uczniowie domu Slytherina powinni być przebiegli, zarozumiali i wredni. Zaś Puchonów od zawsze uważano za osoby dość beztroskie, obdarzone dużym poczuciem humoru i co najgorsze, za osoby mało wykazujące się. Były to jednak tylko głupie stereotypy, które od zawsze przekazywali sobie i utrwalali w głowach czarodzieje.
Kiedy Dumbledore skończył mówić, powrócił stres, a  z nerwów zacząłem tupać niecierpliwie stopą o drewnianą posadzkę, nie wiedziałem do którego domu należała Meg, gdybym miał wybierać, to właśnie ona zostałaby moją przewodniczką w Hogwarcie. Spędziłem z nią prawie trzy godziny, ale zdążyłem się przekonać, iż dziewczyna była równie ciekawska jak ja oraz mieliśmy podobne poczucie humoru, a warto było wspomnieć, że nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z przedstawicielkami płci pięknej, osobiście uważałem, że Meg to po prostu chłopczyca w spódnicy. Nagle, Dumbledore powstał. Podszedł do jednej z biblioteczek i wyciągnął z niej starą szmatę, przez chwilę pomyślałem, że to jakieś żarty. Była cała potargana, brudna i miejscami pozszywana, może ten troll z niej wyskoczy? Albo jego miejsce zajmie miniaturowy chochlik, wyciągnięcie królika byłoby zbyt proste, aczkolwiek nie wiedziałem już czego mam się spodziewać po Brytyjczykach, w końcu żaden pierwszak nie zna zaklęcia przywołującego czy oszałamiacza, którym to oberwałoby jedno z tych istot...

- A teraz, nadszedł czas na twoją Ceremonię przydziału Flynn, obiecuję, że będzie już to ostatnia niespodzianka tego wieczoru - tu, spojrzałem na niego niepewnie. Dumbledore dostrzegł moje przerażenie i poklepał mnie po ramieniu. - Musisz tylko założyć ją na głowę, Flynn, już ona będzie wiedzieć, co robić.

- Zabiję Casey'a, a Notta powieszę... - zaśmiałem się z własnej głupoty, Dumbledore mrugnął do mnie pocieszająco, po czym zarzucił tiarę moją głowę, zacząłem wiercić się na stołku o pajęczych nóżkach.

- Ha! - ucieszyła się tiara, miała naprawdę przekonujący głos, aczkolwiek nawet mnie zdziwił fakt, iż ten kapelusz potrafił mówić. - Nareszcie! Nawet nie wiesz mój drogi, ile czekałam na ten dzień! - czapka była wprost urzeczona. - W końcu mogę zajrzeć do umysłu potomka dwóch, największych czarodziejskich rodów i zobaczyć, co się w tobie takiego kryje, że wszyscy cię wychwalają! Och, tak, widzę wielkie podobieństwo do Edwarda, jesteś odważny, gotów oddać życie w obronie swoich idei, Gryffindor pasuje do ciebie jak ulał, ale masz w sobie również trochę z ojca i matki, której nigdy nie miałam okazji poznać. Spotykałam wielu takich jak ty, ostatnich przedstawicieli wspaniałej krwi, ale nigdy nie widziałam w nich tak wielkiego potencjału, wiem, gdzie cię wcisnąć, jednak nadal mam wątpliwości...
Pomyślałem nagle, że miło by było, gdybym trafił do Gryffindoru, tego samego domu, do którego niegdyś należał mój ojciec.
Jeżeli trafię do Gryffindoru, to załatwię ci kolejkę u najlepszego krawca w Smoczej Akademii... - obiecałem jej w myślach.

- Skoro jesteś tego taki pewien... GRYFFINDOR!!! - odetchnąłem z ulgą, a Dumbledore zaklaskał, po czym natychmiast uwolnił mnie od wyświechtanej tiary przydziału. 



Miej odwagę, gdy droga jest długa
Nigdy nie zapominaj, że nie jesteś sam (...)**

*
* Paul Hoffman jest ojcem Casey'a
** Drew Holcomb & The Neighbors - Live Forever

Jeżeli o mnie chodzi, to rozdział nie jest zły, prawie sześć stron w wordzie ^^ Początkowo miał mieć dwanaście, ale stwierdziłam, że byłby zbyt długi i postanowiłam podzielić go na dwie części :D Poza tym, siódemka to moja pechowa liczba jeżeli chodzi o historię Flynna, pomyśleć, że zaraz po opublikowaniu jej w poprzedniej wersji zawiesiłam bloga i o mały włos nie porzuciłam blogosfery. Niemniej jednak, sądzę, że ta wersja jest o wiele lepsza od poprzedniej, bardziej dopracowana, a jedyne co mi się w niej nie podoba, to powtarzające się co jakiś czas opisy, ale ja nie potrafię pisać inaczej. 
Jak myślicie, do którego domu, waszym zdaniem, najbardziej pasowałby Flynn? Już sama nie wiem, gdzie go wcisnąć...
We wtorek testy, chyba zaraz idę skakać z mostu...

36 komentarzy:

  1. Te testy to jest istne zło i jestem szczęśliwa, że już są dawno za mną. Mimo wszystko trzymam kciuki :)

    Dobry rozdział. Najbardziej w nim podobał mi się ten początek, opis Zakazanego Lasu i rozterki Flynn nad tym, co mógł zrobić, co poprawić. Szczególnie urzekł mnie fragment, w którym napisałaś, że wiara dziecka potrafi czynić cuda. Nie wiem za bardzo, jak mogłabym to skomentować słowami, ale musisz mi wierzyć, że jest on w tym rozdziale moim ulubionym.
    Tak samo jak ten, gdzie chłopiec zamknął się w komórce i w ciszy chciał zapomnieć i nie dać się znaleźć...

    Każdy kto opisuje Hogwart robi to jednocześnie podobnie, ale też inaczej, co sprawia, że to miejsce jest tak bardzo wyjątkowe. Czasem zastanawiam się, że od niektórych autorów opowiadań sama Rowling mogłaby się wiele nauczyć i wiele w swojej książce poprawić...

    Draco. Wyniosły, wredny i sarkastyczny.Cały on. Mogłabym powiedzieć, że pomimo tego, jak na początku potraktował Flynn'a, mogliby zostać przyjaciółmi, a jeśli nie, to chociaż dobrymi znajomymi. Chociaż z drugiej strony sam Black nie wydaje mi się odpowiednim towarzystwem dla niego, ponieważ jest za dobry i za mądry na to.
    Szkoda mi go pod względem tego, że jego wiara w spotkanie ojca powoli podupada. Myślę, że zasługuje na to, aby móc go spotkać, porozmawiać i wiele kwestii wyjaśnić. Ojciec w życiu dziecka jest bardzo potrzebny, szczególnie jeśli to dziecko powoli staje się mężczyzną.


    Ogólnie rzecz biorąc, podobało mi się, także czekam aż skończysz testy i dodasz kolejny, jak wspomniałaś, "pechowy" rozdział.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki <3
      Szczerze? Gdyby nie matma i przedmioty przyrodnicze w ogóle bym się tymi testami nie przejmowała, ale akurat u nas w szkole, większość ma je po prostu gdzieś :D
      Właśnie to uwielbiam w Potterowskich Fanfickach, a niektóre z nich oczarowały mnie bardziej, niż powieść Pani Rowling, która kupiła mnie tylko i wyłącznie, wykreowanym przez siebie światem magii, jak byłam młodsza, czytałam HP dniami i nocami, teraz przeglądam tylko swoje ulubione fragmenty. Rowling wiele nauczyła się od swoich czytelników, którzy udzielali się na jej oficjalnej stronie, a w kilku wywiadach wspomniała nawet, że gdyby nie oni, to nie dokończyłaby ostatniej części.
      Flynna i Draco rzeczywiście łączy wiele wspólnych cech, mają podobny charakter i razem zdziałaliby naprawdę dużo, ale w przeciwieństwie do Malfoy'a, Black ma dobre serce i jest pamiętliwy ;p Poza tym, Draco jeszcze zajdzie mu za skórę, a jeśli miałby się zaprzyjaźnić ze Ślizgonami, to tylko i wyłącznie z Meg, a tak w ogóle, to Flynn nawet nie wie o czterech domach w Hogwarcie :D
      Ten fragment o Zakazanym Lesie jest moim ulubionym i jest to swego rodzaju kontynuacja Prologu. Flynn nie miał łatwego dzieciństwa, musiał patrzeć na cierpienie matki, nie wiedząc, dlaczego chodziła taka przygnębiona, bo ona na początku nie chciała wyznać mu prawdy o Syriuszu, co bolało go jeszcze bardziej.
      Następny rozdział nawet nie jest taki pechowy, chodzi mi głównie o to, że do BWH miałam prawie trzy podejścia i nigdy nie opublikowałam na nie więcej niż 7 notek. Dlatego też, boję się, że szybko skończy mi się wena, ale i tak to właśnie następny rozdział jest moim ulubionym ^^
      Obiecuję, że jeśli tylko skończy się to całe zamieszanie z testami, dodam jakiś porządny komentarz u ciebie na blogu, a może nawet uda mi się przeczytać twoje opowiadanie jeszcze w ten weekend, więc ewentualnie, spodziewaj się mnie u siebie jutro :)

      Usuń
  2. Hej ^^.
    Mi się rozdział podobał, bardzo mnie ciekawiło, jak opiszesz Hogwart z perspektywy Flynna, który jest tam nowy. Uwielbiam opowiadania o nowych uczniach, lubię też kiedy ukazuje się Hogwart jako miejsce nie tak idealne, jakim postrzegał je Harry. Po tylu ochach i achach dotyczących Hogwartu, fajnie jest przeczytać o kimś, kto ma bardziej sceptyczne nastawienie, a Flynn wciąż porównuje nową szkołę do Smoczej Akademii. Mam wrażenie, że Hogwart mimo wszystko mu się podoba, tylko nie chce tego przyznać, bo był przywiązany do dawnej szkoły.
    Ten sen na początku, to skutek dementora w przedziale? W ogóle wciąż mi troszkę dziwnie, że Flynn się trzyma ze Ślizgonami, ale Meg jest całkiem spoko. Tylko Malfoy i jego przydupasy jak zwykle są niesympatyczni, ale to normalka. W sumie to ciekawiej nawet, bo on jako nowy, nie ma takich uprzedzeń i dla niego Ślizgoni nie są be już na wstępie, tak to było w książce, gdzie już od samego początku nauki Harry nie lubił Ślizgonów i z wzajemnością.
    Ale z tą podróżą łódką to go wkręcili? No, ale przynajmniej pogadał z Hagridem i zobaczył sobie Hogwart w całej okazałości. Wgl, ciekawe, jak mi pójdzie opisywanie Hogwartu z perspektywy Evelyn w nowej wersji NM, heh.
    Opisów było dużo, co mnie bardzo, ale to bardzo cieszy ;)). Szkoda, że było tak mało wzmianek o Garym, uwielbiam go, w końcu jest z Ameryki <3. Ale w sumie to troszkę dziwne, że za rysowanie komiksów dostali aż taki nachrzan? Przecież to nic takiego. Wgl teraz mi się przypomniało, że sama też w podstawówce rysowałam na lekcjach różne durne historyjki ;P.
    Też jestem ciekawa, do jakiego domu przydzielisz Flynna. W sumie, to on do żadnego nie pasuje mi w stu procentach; ma w sobie trochę Gryfona, trochę Ślizgona... Ciężko go jednoznacznie określić.
    Jestem ciekawa, jak to będzie dalej i mam nadzieję, że teraz nie porzucisz tej historii tak szybko. W końcu już miałaś kilka podejść, ale teraz faktycznie wychodzi lepiej niż kiedyś, masz już dojrzalszy styl i coraz lepiej sobie radzisz.
    Tak poza tym, powodzenia na testach! Wkrótce będziesz mieć je z głowy, a potem to już się można będzie śmiać z tych wszystkich obaw ;P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie lubię opisywać Hogwart z perspektywy Flynna, którego na początku tworzyłam na wzór twojej Evelyn, ponieważ mają bardzo podobne poglądy na temat brytyjskiego światka. I tak sobie myślę, że nawet fajny wyszedłby Crossover z Blackiem i Grant w roli głównej :D
      Poza tym, dzięki temu, iż Flynn jest nowy, nareszcie mogę porównać Smoczą Akademię do Hogwartu i przedstawić ją wam w pełnej okazałości.
      Gary'ego nie będzie w tym opowiadaniu zbyt wiele, może uda mi się wcisnąć go do 2 części BWH, ale nie zapędzajmy się za bardzo, nie chwal dnia przed zachodem słońca, jak to mówią ;p
      A oto... uroki naszej Polskiej szkoły :D Pamiętam, że w podstawówce też dostałam ochrzan od nauczyciela za rysowanie komiksów i różnych historyjek, poza tym, ten wychowawca nie był zbyt wyrozumiały i wkurzył się za to, że nie chłopcy nie uważali na niego lekcji.
      Mnie tam najbardziej ciekawi, jak bardzo zmienisz Ev w nowej części, mam nadzieję, że jej charakter pozostanie taki sam, bo naprawdę lubiłam o niej czytać w poprzedniej wersji :)
      Flynn nawet nie jest świadomy tego, że w Hogwarcie istnieją jakieś podziały i wszystkich traktuje tak samo :D
      Chciałabym przydzielić Blacka do Gryffindoru, ponieważ w ten sposób złamałby rodzinną tradycję, podobnie jak Syriusz, ale do Slytherinu też by mi w sumie pasował.
      Dzięki <3 Jak na razie, to się tymi testami w ogóle nie stresuję, ale wiem, że potem będzie mnie korcić jak cholera, bo na wyniki czeka się do końca roku szkolnego i jeśli o mnie chodzi, to właśnie to czekanie, jest w tym wszystkim najgorsze.

      Usuń
    2. O tak, jak widzę, Flynn i Evelyn mają podobne poglądy; oboje odnoszą się do brytyjskiego świata magii z dystansem i rezerwą, i nie jarają się Hogwartem, och ach jaki on cudowny, wspaniały i tak dalej.
      Ale takie porównania dwóch szkół są super, sama będę tak czynić w przypadku porównań Hogwartu i Salem ;).
      Szkoda, że nie będzie Gary'ego, o Ameryce i tamtejszych czarodziejach mogłabym czytać na okrągło, no ale może chociaż czasem gdzieś o nim wspomnisz ;P.
      Nie no, ja ochrzanu nie dostałam (no chyba, że przyłapywano mnie na mazaniu po blacie ławki, ale że czyniłam to ołówkiem, łatwo mogłam zmazać), ale też ciągle rysowałam na lekcjach i wszystkie okładki zeszytów miałam bardzo pomazane zawsze, i jak czasem było jakieś sprawdzanie zeszytu na ocenę, to dostawałam zjebki ;P.
      Hah, ja sama jestem ciekawa, jaka będzie ta nowa Ev ^^. Mam nadzieję, że wyjdzie lepiej niż teraz, zwłaszcza, że uwielbiam tę postać <333. Powoli się już zabieram za pisanie, hah.
      No, w sumie pasowałby Black do Gryffindoru. Może się kumplować ze Ślizgonami, skoro nie chwyta tej całej idei podziałów (troszkę jak Evelyn, bo w Salem nie było czegoś takiego jak domy), to jemu nie przeszkadza, że oni są w innym domu.
      No, najgorsze jest to oczekiwanie, sama pamiętam, jakiego miałam stresa wtedy, i pamiętam, jak się zdziwiłam, kiedy ogłoszono wyniki. Myślałam, że to jakaś pomyłka, bo coś za dużo tych punktów było, ale cieszyłam się jak cholera, zwłaszcza że przed egzaminami ani razu nie zajrzałam do żadnej książki czy zeszytu xDDD.

      Usuń
    3. W sumie, od dłuższego czasu zastanawiam się nad utworzeniem opowiadania, którego akcja będzie toczyć się w Smoczej Akademii i nawet jego główna postać chwilowo pojawi się na BWH, ale nastąpi to bodajże dopiero za kilka rozdziałów. Jednak na razie nie chcę zakładać innego bloga, ponieważ wolę skupić się na tej historii, żeby się do niej nie zniechęcić, ale pożyjemy, zobaczymy :D
      Oj tak ^^ Rysowało się po ławkach w podstawówce, rysowało, a teraz w gimnazjum prowadzę nawet na niej całkiem ciekawą konwersację z pewną osobą, która ma lekcje w tej samej sali co ja i siedzi w tej samej ławce ^^ Tylko musimy uważać, żeby ktoś nas nie podkablował, że niszczymy miano szkoły :D Po zeszytach też sobie rysuję, albo piszę opowiadania na tyłach ^^ Na całe szczęście, u nas ich nie sprawdzają, więc jest spoko ^^
      Jestem szczerze zainteresowana nową wersją NM, ciekawi mnie jaki będzie twój Tom oraz Evelyn, mam tylko nadzieję, że nie poddasz się i nie zawiesisz tego opowiadania, bo NM są jednym z najlepszych FF Potterowskich jakie w życiu czytałam.
      Tak naprawdę, jedyny egzamin, którego boję się najbardziej to matma, zawaliłam próbny, dlatego też wzięłam się w garść i przez ostatnie pół roku ciężko pracowałam, aby poprawić swoje wiadomości dotyczące tego przedmiotu. Human i część przyrodnicza była banalna, poza tym do LO dostanę się tak czy siak, znam gościa, który miał same 2 i 3,testy napisał beznadziejnie, a i tak go przyjęli, do klasy biologiczno-chemicznej na dodatek :D Czasem chyba robią takie wyjątki, co wydaje mi się bardzo dziwne, bo to LO do którego zamierzam iść, należy do grona najlepszych szkół w regionie o.O

      Usuń
    4. O, to byłby ciekawy pomysł, z takim opowiadaniem o Smoczej Akademii, bo mogłabyś lepiej ją zarysować, no ale właśnie nie wiadomo, jak z weną, żebyś nie straciła chęci do tego opowiadania.
      Nie no, w sumie to aż tak nie sprawdzali, jedynie czasami, ale głównie to w podst., i miałam obniżane oceny za jakieś bohomazy na tyłach. Ja po prostu bardzo lubię baźgrać po zeszytach i nie zdziwię się, jeśli na studiach też będę mieć całe okładki porysowane.
      No, ja też mam nadzieję, że nie zawieszę i je napiszę xD. Na szczęście pierwszą część NA mam prawie ukończoną, nic innego nie planuję, to będę mogła się skupić na pisaniu NM. Jedyny problem jest taki, że muszę dokonać dużo zmian i rozkminić, jak poprowadzić fabułę, żeby nie była naciągana. Ale bardzo mi miło, że masz o tej historii tak dobre zdanie ^^.
      Łeeeh, matma :/. A wy macie już chyba inaczej te egzaminy? Bo jak ja 4 lata temu zdawałam, to miałam osobno częśc humanistyczną, osobno matematyczno-przyrodniczą (to było połączone razem) i osobno język. Wówczas te egzaminy łatwe były, aż się zdziwiłam, że prawdziwy łatwiejszy od próbnych. Nie mniej jednak, do szkół raczej łatwo się jest dostać ;).

      Usuń
    5. Ostatnio w blogosferze powstaje dość sporo opowiadań, w których autorzy postanawiają opisać to, o czym zapomniała Rowling np. akcja toczy się w Beauxbatons albo w Durmstrangu lub w innej szkole, ale na razie niczego nie obiecuję.
      No, ale jak komuś nudzi się na lekcji, to co ma robić? :D Ja i moja koleżanka np. gramy w kółko i krzyżyk prawie na każdej matmie :D
      Kurczę, zazdroszczę Ci weny, nie wiem dlaczego, ale ja nie potrafię pisać rozdziałów na zapas, dlatego piszę je po kolei, ponieważ zawsze znajdzie się coś, co trzeba poprawić oraz dopisać, czego nienawidzę, bo wtedy zazwyczaj cały rozdział szlag trafi.
      Z tymi egzaminami to jest tak: obowiązkowo piszemy Polski, Historię i WOS, które nie są połączone, tak jak to było w waszym przypadku, matma, przedmioty przyrodnicze też są osobno. Jedyny plus tych testów jest taki, że możemy sobie wybrać język, albo angielski albo niemiecki, ale jeśli weźmiemy sobie angielski, to piszemy go razem z rozszerzonym. Głupie nie? xd I jeszcze nie ma punktów, tylko są one przeliczane w jakiś dziwny sposób na procenty. Ale w sumie nie były takie złe, jedynie matmę zawaliłam, tak jak się spodziewałam, aczkolwiek poszło mi lepiej niż na próbnych, uratowały mnie za to humanistyczne i przyrodnicze. Jutro czeka mnie jeszcze angielski... Próbne egzaminy to była łatwizna (z wyjątkiem matmy), teraz = gehenna, ale nauczyciele nas uprzedzali żeby się nie nastawiać, zawsze tak było, że jeśli próbne były proste, to te prawdziwe są znacznie trudniejsze.

      Usuń
    6. Mi się podobają takie opowiadania o tym, o czym zapomniała Rowling, uwielbiam czytać o innych szkołach, a najbardziej lubię czytać o Ameryce, choć przyznaję, nie przepadam, kiedy ktoś inny prócz mnie wybiera sobie taki temat opowiadania. Lubię być jedyna w swoim rodzaju.
      Ech, żeby mi tak wena na NM przyszła... Pisanie pierwszego rozdziału idzie mi wyjątkowo mozolnie :/. Może jak zacznie się pobyt u babki Black to pójdzie szybciej, no ale...
      Ale też macie egzaminy przez trzy dni, tak? Kurczę, przerąbane z tym podziałem na polski, wos i historię, nie znosiłam tych przedmiotów (jestem ścisłowcem). Na szczęście u nas tej historii prawie nie było, raczej prawie sam polski. Matma i przyrodnicze były w drugi dzień, też połączone, a w trzeci język. Wtedy nie było procentów (one są na maturach), tylko mieliśmy punkty. Na przykład z polskiego miałam chyba 45 punktów na 50.
      Nie no, u nas próbne były takie sobie, w sumie różnie z nimi bywało, a prawdziwy był łatwiejszy, ale to co roku jest inaczej i zależy, jak się trafi, i zależy, komu co pasuje. Wgl, kogo opisałaś w tym wypracowaniu z polskiego?

      Usuń
    7. No, szkoda właśnie, że jest tak mało opowiadań o amerykańskim świecie magii, też uwielbiam czytać takie FF ^^
      Gdybym była na twoim miejscu i gdybym miała w zapasie te 9 rozdziałów na przód, opublikowałabym je, a potem jakoś zwęziła akcję, w końcu na NM napisałaś już naprawdę dużo, a twoje opowiadanie czytałam najdłużej odkąd zaczęłam bawić się w bloggera.
      Ja akurat jestem Humanem i bardzo lubię te przedmioty, dlatego też Polski, Historia i WOS nigdy nie sprawiały mi trudności, z matematyki lubiłam jedynie zadania na udowodnij (miałam za nie max pkt. na próbnym, ciekawe jak mi teraz poszło :D) oraz różnego rodzaju zagadki, coś nad czym trzeba trochę pomyśleć, obliczenia to dla mnie czarna magia, jakoś nigdy nie potrafiłam nauczyć się tych wszystkich wzorów na pamięć, albo nauczyłam się i po tygodniu zapomniałam :D
      Historii było najwięcej, pięć zadań z WOSU, a Polski był dla mnie najprostrzy, przecież wszystko można było wyczytać z tekstu! Wypracowanie napisałam natomiast o Harry'm, miałam pisać o Jurandzie ze Spychowa, ale w ostatniej chwili się rozmyśliłam i pomyślałam, że o Potterze napiszę więcej, bo samych Krzyżaków nigdy nie czytałam tylko same streszczenia i opracowania :D
      Ze wszystkich przedmiotów mam w sumie 97 punktów (wstępnie, bo nie pamiętam dokładnie kilku odpowiedzi) ale nie mam najmniejszego pojęcia, jak się je przelicza później na procenty.
      A wy mieliście dzisiaj chyba zakończenie szkoły, prawda? Zazdroszczę ^^ Mnie czeka jeszcze conajmniej 3 lata męki :D

      Usuń
    8. Prócz swoich znam jeszcze jedno o Ameryce ;). Nie mniej jednak, z jednej cieszę się, że to rzadkość, a z drugiej żałuję, bo o Ameryce a szczególnie NY mogłabym czytać na okrągło.
      Nie lubię jakiegoś zwężania akcji i pisania na odwal, pewnie po opublikowaniu tych 9 rozdziałów i tak bym zawiesiła bloga (bo od kilku miesięcy nic nowego tam nie pisałam, straciłam chęci), mogłam co prawda je wrzucić, aby zyskać na czasie, ale stwierdziłam, że po co mam je udostępniać, skoro i tak zmienię fabułę. Pierwszy rozdział strasznie mnie męczy i jestem z niego zupełnie niezadowolona, no ale... Ech, żeby mi się tak chciało, jak mi się nie chce, to by było okej.
      Ja z matmy nie byłam jakaś bardzo dobra, w klasie maturalnej jechałam na trójach, nie mniej jednak, wolę przedmioty ścisłe od humanistycznych. O ile polski jeszcze obleci (choć lektury są tak straszliwie nudne, że czytałam same opracowania), tak wosu i historii nie lubiłam nigdy, szczególnie tej starej historii. I najbardziej mnie interesuje historia dopiero od momentu, kiedy Ameryka ma już jakieś znaczenie w świecie, bo o tym kraju chętnie czytam, jak już wspomniałam.
      Zadań na udowodnij raczej nie lubiłam, wolę procenty, równania i takie tam ;). W zasadzie wszystko byle nie znienawidzone funkcje (tylko kwadratowa była znośna, bo się liczyło deltę ;)).
      O, o Potterze? Fajnie xDDD. Ja zapewne też bym właśnie o nim napisała, bo o nim mam większe pojęcie niż o postaciach z lektur.
      97 punktów na ile? Ja chyba miałam ok. 130 na 150 z tych trzech egzaminów, ale nie jestem pewna.

      Usuń
    9. Tzn. znam jeszcze kilka opowiadań o Ameryce, ale to już nie jest HP, niestety, ale w sumie wolę, żeby w necie było kilka FF o czymś tam, niż milion, które są o tym samym, co mnie naprawdę boli, bo chciałabym sobie poczytać coś o Władcy Pierścieni, a przejrzałam prawie cały blogspot, wszystkie katalogi i nic takiego nie znalazłam.
      Akurat z matmy zawsze udawało mi się mieć 3 na koniec, a chemii i fizyki miałam 4, wystarczyło, że poprawiłam kilka ocen i babka dawała mi ją bez problemu xd Bosz... lektury. Nigdy nie lubiłam ich czytać, mimo iż jestem molem książkowym, po prostu nienawidzę, kiedy się mnie do czegoś zmusza, zawsze czytałam streszczenia na necie, aczkolwiek muszę przyznać, że Zemsta i Pan Tadeusz wciągnęły mnie tak bardzo, że przeczytałam je za jeden dzień :D
      Starej historii też nie lubiłam, zazwyczaj interesowała mnie jedynie mitologia ^^ W gimnazjum nigdy nie mieliśmy historii nowożytnej -,- mam nadzieję, że w liceum trafi mi się jakaś fajna nauczycielka :D Poza tym, niemal wszystkie postacie z amerykańskich bitew mam już w małym paluszku dzięki Assassin's Creed ^^
      Zadania na udowodnij są najlepsze <3 I jeszcze ta satysfakcja, kiedy uda ci się rozwiązać je w całości ^^
      Ja tam prawie w każdym wypracowaniu (rozprawka, charakterystyka itp.) pisałam o Potterze ^^ Niech mi ktoś powie, że HP niczego nie uczy to...

      Usuń
  3. wierzę, że tym razem przekroczysz niebezpieczną barierę i dotrwasz tutaj do epilogu. Bo wiadomo, że zawsze nam się wydaje, że może być lepiej, że trzeba coś zmienić. ale wierz mi, nie warto, bo w 100% chyba nigdy nie będziemy zadowoleni ze swojego tekstu.
    podobało mi się to jak opisałaś Hogwart. to niesamowite, ze każdy autor ff widzi to inaczej i potrafi wcielić się w swoich bohaterów i oddać magię tego miejsca. to chyba jest taka nasza tęsknota, bo sami chcielibyśmy znaleźć się w ogromnym zamku... ech...
    Mam nadzieję, że Flynn nie da się wciągnąć w żadne machlojki Draco. Sądzę, że oni nie byliby dobrym towarzystwem dla siebie.
    A co do domu... hmm... powiedziałabym, że Gryffindor, ale czy to nie jest zbyt proste i przewidywalne?
    Powodzenia na egzaminach! jak przypomnę sobie swoje, to cieszę się, że mam je za sobą :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ja też nie lubię robić zmian oraz wszelkiego rodzaju poprawek w swoich opowiadaniach, kilka razy próbowałam tak robić, ale prędzej czy później zniechęciłam się do nich i wszystkie moje plany szlag trafił. BWH ma to do siebie, że piszę o tym, co mi w duszy gra, przelewam na klawiaturę moje opinie na temat czarodziejskiego światka, przez co Flynn jest do mnie bardzo podobny. Ile ja bym dała, żeby znaleźć się na jego miejscu ^^ Już zbieram forsę, żeby odwiedzić Hogwart na Florydzie ^^
      I dziękuję za powodzenia <3 O niczym innym nie marzę, jak tylko o tym, żeby móc wymazać te przeklęte trzy dni ze swojego życiorysu -.-

      Usuń
    2. egzaminy nie były aż takie złe, ale wiadomo, ja je przechodziłam 6 lat temu a z tego co wiem teraz wyglądają zupełnie inaczej. moje to była bułka z masłem, nawet języka nie musieliśmy zdawać.
      ale na pewno sobie poradzisz :)

      Usuń
    3. a tutaj masz szeroką listę: http://tajemniczy--ogrod.blogspot.com/2012/09/wstawianie-szerokiej-listy.html

      Usuń
  4. A mi się wydaję, że Grifindor lub Slitherin to dobre wyjście, Slytherin: coś nowego. Grifindor: cchodzi o charakter, w końcu ma różdżke z cypru, ale w sumie jest z Blaców, więc na jego złość do Slytherinu możnaby było go wysłać :)
    Ogólnie rozdział fajny. Tylko trochę go wystawili ci nowi znalomi... Skoro jest nowy to jakoś wesprzeć go mogli... :) Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. :D
    Gorąco pozdrawiam i życzę powodzenia i szczęścia na teście. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja kuzynka powiedziała mi, że Flynn mógłby nadawać się jeszcze do Ravenclawu, ale to byłoby już przegięcie xd Mało jest opowiadań o dzieciach Syriusza, które trafiły do Slytherinu, zawsze jest to głównie Gryffindor, powtarzający się schemat, Flynn może i by się cieszył, gdyby trafił do Slytherinu, w końcu do tego domu należą jego nowi znajomi. Ślizgoni, jak to ślizogni. Faktycznie, Teodor, Meg i Vanesa mogliby zaopiekować się Flynnem, ale Draco... cóż... nie przepada za młodym Blackiem, zresztą z wzajemnością.
      Również pozdrawiam;*

      PS: Niektóre zadania na testach były naprawdę banalne, sama nie wiem dlaczego tak się nimi stresowałam. Niemniej jednak, dzięki ^^ Chyba wymodliłam tę charakterystykę na Polskim :D

      Usuń
    2. No właśnie nie wiem, co wszyscy mają do tej charakterystyki. Fb zawalony spamem... :D Przecież to jest banalne! Ja miałam to już w 3 klasie, jak nie w drugiej już zaczęliśmy takie wprowadzenie.. :D Tylko opisać charakter, wygląd itp :D
      Jestem w 6 kl i jakoś na pewno bym to jakoś napisała, jakoś :D
      Tak ja na swoim teście też chyba wymodliłam list do koleżanki o polecanej książce :D
      Jeszcze zostaje Ci jeden dzień :D Współczuję. Moja siostra w zeszłym roku przeżywała katusze :D
      a tak w ogóle, to kto lubi Draco w jego pierwotnej wersji? :D

      Usuń
    3. Ja tam akurat problemów z charakterystyką nie miałam, ponieważ teraz, praktycznie non stop dopisuję co nieco do rozbudowanych opisów moich postaci na BWH, ale najbardziej rozwalił mnie mój kolega, który przez ponad trzy lata uczył się pisać rozprawkę, a moja polonistka spędzała każdą lekcję w trzeciej klasie, kując z nami odpowiednie argumenty i przykłady, aż do bólu, do ostatniej lekcji polskiego przed egzaminem :D Ale temat miałam fajny; napisać charakterystykę bohatera z LITERATURY, który według ciebie wykazał się odwagą (ciekawe kogo by tutaj wybrać, prawda? :D)
      Listy też są spoko i w sumie wolałabym taką recenzję.
      Ja uwielbiam Draco (w pierwotnej wersji też) <3 Ale tak naprawdę pokochałam go dopiero w 6 i 7 cz. HP ^^

      Usuń
  5. Hej;)
    Wybrałaś ciekawy czas w Hogwarcie na wprowadzenie swojej historii. Rzadko kto wybiera ten czas i myślę, że wpasowałaś się idealnie. Flynn dziwnie zareagował w pociągu, nie dość, że specyficznie to jest to też trochę podejrzane. Dogadałby się z Harrym xD choć jego obecne towarzystwo jest całkowicie inne, nie wiem co o tym myśleć, bo to w końcu dość nie mili ludzie, może teraz nie, bo są jeszcze za młodzi, ale będą z nich złe osoby. Chociaż pani M. Wydaje się inna, przy Draco i Teo taka spokojna.
    Black cały czas porównuje Hogwart do swojej starej szkoły. Mam wrażenie, że przy Smoczej Akademii to nasza szkoła magii to taki mały żłobek, chociaż ona chyba podoba się chłopakowi tylko nie chce się do tego przyznać.
    Historia z komiksami była ciekawa, ale żeby taka kara? W sumie to taki dziecinny żart, nic poważnego. :)
    Ciekawi mnie co będzie z tym dalej, jak chłopak odnajdzie się w nowej szkole i z kim się zaprzyjaźni ;)
    Pozdrawiam, L. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybrałam ten czas, ponieważ z całego serca uwielbiam 3 część HP ^^ Moim największym marzeniem, jest doprowadzić tę historię do końca, nie wiem dlaczego, ale nie potrafię już oglądać Więźna na spokojnie, Flynn zawsze się gdzieś wciśnie i do głowy nasuwają mi się własne obrazy.
      Teodor jest najlepszym przyjacielem Meg, Draco natomiast jej bratem, więc dziewczyna musi trzymać ręce na wodzy, poza tym, panna Malfoy posiada dwie różne osobowości, o których niejednoktotnie się jeszcze przekonacie. W ogóle, Meg jest jedną z moich ulubionych postaci w tym opowiadaniu ^^
      No, fajnie porównałaś Hogwart do żłóbka, ja też go tak widzę, ponieważ gdy Edward budował Smoczą Akademię, tworzył ją na wzór Hogwartu, tyle że wyszła mu sto razy lepsza :D Wbrew pozorom, Hogwart naprawdę podoba się Flynnowi, ale minie dość sporo czasu, zanim Black przyzna się do tego publicznie.
      Historię o komiksach wzięłam z życia, nie wiem jak ty, ale ja w podstawówce miałam naprawdę wrednych nauczycieli.
      Również pozdrawiam;*

      Usuń
  6. Przepraszam, że tak późno komentuję, ale jakoś dopiero teraz zorientowałam się, że dodałaś nowy rozdział. Ja w tym tygodniu też pisałam testy, jak wszyscy myślałam, że będzie rozprawka, a tu charakterystyka... Napisałam o Zbyszku z Bogdańca-,-
    Co do rozdziału, to pewnie już Ci o tym pisałam, ale masz piękny styl, układasz takie długie i przy tym sensowne zdania. Sądzę, że Flynn powinien być w Slytherinie bądź w Gryffindorze, nie widzę dla niego innej opcji. Draco bardzo nieładnie go potraktował, ale czegóż innego można się było po nim spodziewać? Podoba mi się sposób w jaki opisujesz Ślizgonów. Jestem bardzo ciekawa, jak będą wyglądały jego relacje z Potterem. Myślę, że w przyszłości będą zazdrośni o Syriusza, bo on dla obu będzie ważny i pewnie będą trochę rywalizować. Tak przypuszczam, ale w końcu się okaże. Pozdrawiam i czekam na następny rozdział. :)
    [corka-glizdogona]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie szkodzi, sama miałam w tym tygodniu urwanie głowy i nie nadążałam z zaległościami. Chyba nie byłoby osoby, która spodziewałaby się na teście, czegoś innego niż rozprawki. U mnie w klasie miałabyś naprawdę szeroki wybór, jeżeli chodziło o postacie do charakterystyki, Harry Potter, Władca Pierścieni, Zmierzch (o.O), Opowieści Z Narnii, Lektury, a mój kolega napisał nawet o Luku Skywalker'u z Gwiezdnych Wojen :D
      Dzięki ^^ Bardzo się staram, żeby to opowiadanie było w miarę sensowne oraz żeby było tutaj wszystkiego po trochu, od opisów po dialogi, które szczerze powiedziawszy pisze mi się najlepiej.
      Prawda, że Ślizgoni są boscy? ^^ Uwielbiam Zielone Trio <3(czyt. Teodor, Meg i Vanesa)
      Relacje między Harry'm, a Flynnem na pewno nie będą łatwe, ale osobiście nie przepadam za Potterem, nigdy nie należał do grona moich ulubionych postaci w HP, zawsze najbardziej lubiłam pobocznych bohaterów, takich jak Tonks, Luna, Syriusz czy Neville i szykuję dla was mieszankę wybuchową z Flynnem i Harry'm w roli głównej na parę najbliższych rozdziałów ^^ W ich przypadku rywalizacja jest nieunikniona, w końcu dla nich dwojga Syriusz będzie prawie jak ojciec.

      Usuń
    2. W takim razie nie mogę się doczekać. Brzmi ekscytująco. <3

      Usuń
  7. Jeżeli miałabym najkrócej określić ten rozdział, zdecydowanie wystarczyło by słów: świetny! Jednak nie będę się do niego ograniczać, w końcu jest kawał tekstu do skomentowania, który tak nawiasem bardzo mi się podoba.
    hmmm... na początku znów miałam skojarzenie z przygodami Harrego, odniosłam nawet wrażenie, że po przebudzeniu Flynn powiedział bardzo podobne, co "chłopiec, który przeżył" w trzeciej części przygód o nim. Pomijając ten szczegół, trzeba przyznac, że nasz nowy uczeń nieźle wylądował pomiędzy pierwszorocznymi. Zapewne był drugim wyróżniającym się poza Hagridem :) Podobało mi się, jak przedstawiłaś Hogwart oczami chłopaka. Mimo stwierdzenia "kupa gruzu", jak widać ten zamek wywarł na chłopaku wrażenie. Ach... gdyby tak mogło się tam trafić... Ale niestety to tylko mrzonki.
    Poza tym pozostaje jeszcze sprawa tego, do jakiego domu trafi Flynn. Fakt faktem nie łatwo go jakoś jednoznacznie przydzielić, ale mi się wydaje, że ciekawie by było gdyby trafił do Gryffindoru, mimo już swojej znajomości z kilkoma Ślizgonami. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ^^
      Trochę podobieństwa z przygodami Harry'ego na 3 roku niewątpliwie będzie na BWH, bo ja tam zbyt oryginalnych pomysłów na nie nie mam, po prostu opisuję Hogwart ze swojego punktu widzenia, poszczególne sceny, bohaterów itp. a Flynn po prostu jest.
      I jemu naprawdę podoba się Hogwart, choć sam nie ma jeszcze o tym pojęcia xd Większość z nas oddałaby życie, żeby móc się znaleźć na jego miejscu, a on będzie robił wszystko, żeby móc się stamtąd wydostać :D
      Mnie tam zawsze wydawało, iż Gryfoni są za bardzo zapatrzeni w siebie, a tutaj nagle wyskakoczy ci facet, który nie dość, że jest w całości pokryty bliznami, to jeszcze przyjaźni się z najgorszą elitą w szkole xd

      Usuń
  8. OD razu przepraszam, że dopiero teraz. Średnio czasu, ale szczerze to i ochoty. Gdzieś moja wena poszła i nie chce wrócić, a beznadziejnych komentarzy mnie chce pisać. Widać jednak, że nie mam wyjścia, bo ile można czekać? Z góry przepraszam.
    Powiem Ci, że te początkowe opisy bardzo abstrakcyjne i bardzo dobrze pokazują, że wtedy dementorzy bardzo wpłynęli na niego swoją obecnością. Widać, że bolało go to, że jego matka kiedyś była w jakiś amoku, a że był mały to nie wiedział, co kiedyś przyczyną. Chciał poznać ojca i do niego uciec. W sumie go rozumiem, matka zachowywała się jakby go nie chciała, to czemu miałby chcieć z nią mieszkać?
    Szczerze? Jego "przyjaciele" strasznie go potraktowali i mam nadzieję, że on tak tego nie zostawi. Wydaje mi się, że to takie w jego stylu ;) A tak adekwatnie jego charakterku to jednak Gryffindor. Za Ślizgonem przemawia tylko znajomość z "elitą", ale także różdżka. Jednak według mnie Gryffindor ;) Bo jak podejrzewam jak obierze sobie cel to będzie do niego dążył aż go zdobędzie, będzie lojalny, jak będzie kogoś nienawidził lub kochał to całym sercem (tak jak rodzinę swoją kocha) itp i itd ;)
    Z niecierpliwością czekam na przydział i na dalsze relacje Flynna z resztą Hogwarczyków, a zwłaszcza Świętej Trójcy ;)
    Jak tam poszły testy? ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało przecież, sama ledwo co nadążam z zaległościami, a w weekend to tyle się tego wszystkiego nawaliło, że o jeju...
      Osobiście z opisów na początku jestem najbardziej zadowolona.
      Ich sytuacja rodzinna zmieniła się dopiero wtedy, kiedy Rosalie powiedziała mu prawdę, Flynn zrozumiał matkę oraz to jak się wówczas czuła. Rosalie próbowała go chronić, nie wiedząc że swoim zachowaniem rani syna jeszcze bardziej.
      Flynn na pewno nie odpuści Draco tego, jak się zachował wobec niego, w ogóle Black ma taki charakter; nigdy nie odpuszcza i masz rację, kiedy Flynn kogoś nienawidzi, to całym sercem, a jak kogoś kocha, to stara się tę osobę chronić, jak w przypadku swojej rodziny.
      Testy były bardzo łatwe, aczkolwiek zdarzyło mi się, że np. z matematyki wyłożyłam się na tych najprostszych zadaniach. Ale w sumie, to teraz nie wiem już czego tak naprawdę się bałam :D Mam ponad połowę punktów z każdego testu (z wyjątkiem matmy, oczywiście), więc dobrze jest ^^

      Usuń
  9. Wiesz, co mi się podoba chyba najbardziej w tym opowiadaniu? Że pisząc z perspektywy Flynna, nie szczędzisz zawartego gdzieś w opisach pozytywnego humoru albo wręcz wątków komediowych. Bez tego na pewno czytałoby mi się ciężej, a tak osoba młodego Blacka oraz jego zawadiacki styl sprawiają, że rozdziały wręcz chłonę.
    Jestem uradowana, że chłopiec nie wychwalał ponad wszystko Hogwartu i nie był nim nie wiadomo jak urzeczony. W sercu pozostał wierny Smoczej Akademii i osobiście nie wątpię, że zamczysko w Rumunii jest znacznie bardziej efektowne od starego, wiekowego Hogwartu, owleczonego smutnym, brytyjskim niebem. Ten początek był klimatyczny i dość mroczny, ale później coś zaczęło mi zgrzytać, może przez niepotrzebne według mnie wspomnienie babci? Chociaż i to dodało pewnego uroku oraz poszerzyło horyzonty fabuły.
    Potyczki Flynna z bandą Ślizgonów jak najbardziej, jestem oczywiście na tak. Świetnie poradziłaś sobie z dialogiem grupowym, dozując poszczególne osoby w odpowiednich miejscach. Prawdę mówiąc, sądziłam, że Draco zacznie podlizywać się do Flynna, tak samo jak niegdyś do Harry'ego - a tu taka niespodzianka!
    Podobały mi się również opowieści Hagrida oraz Flynna o komiksach - obie części były zabawne i niejednokrotnie zaśmiałam się pod nosem. Naprawdę ten rozdział poprawił mi humor, ale mam nadzieję, że wkrótce Flynn napotka jakieś przeszkody... W końcu jest synem Blacka, nie może mieć w życiu za łatwo! Pozdrawiam Cię, kochana, i przepraszam, że zaglądam tu jako chyba ostatnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki;*
      Z tym humorem to jest tak; nie potrafię wczuć się w emocje Flynna, dlatego też wynagradzam je wam humorystycznymi anegdotkami z życia wziętymi, opisami miejsc lub podglądami mojego bohatera na temat magicznego światka. BWH ma to do siebie, że piszę o tym, co mi w duszy gra i przelewam na klawiaturę akurat to, co siedzi mi na języku :)
      Babcia musiała się pojawić, gdyż każda postać na tym blogu będzie miała jakieś znaczenie w przyszłych losach Flynna (nawet taka Gaia Morgan z kwiaciarni na Nokturnie :D), jednak na razie zamierzam ograniczyć się tylko do sprawy Syriusza.
      Szczerze powiedziawszy, dialogi zawsze pisało mi się najlepiej, nie wiem dlaczego, ale mam taki zwyczaj, że najpierw piszę sobie taki pseudo scenariusz w wordzie (rozmowy, przemyślenia moich bohaterów itp.), a dopiero potem dodaję opisy, dzięki temu wiem, że się nie pogubię i wszystko będzie na swoim miejscu.
      I nawet nie wpadłam na to, że Draco mógłby się podlizywać Flynnowi, ale gdyby tak było, Black pewnie szybko by się wkurzył, on nigdy nie był taki opanowany i spokojny co Harry :D Poza tym, Draco wiedział czyim wnukiem jest Flynn, a jak już kiedyś wspominałam, Dawsonowie i Malfoyowie zawsze darli ze sobą koty :D
      Wkrótce jakieś nieprzyjemności na pewno go spotkają, ale dopiero za parę rozdziałów. Masz rację, syn Syriusza Blacka zdecydowanie nie będzie miał lekkiego życia, zwłaszcza gdy będzie toczyć się akcja Potterowskiego Więźnia.

      Usuń
  10. Wybacz, że tak późno, ale maturka i te sprawy..Ej, pisałaś testy? No to mam nadzieję, że dobrze Ci poszło ^^ Szczerze mówiąc uważam, że rozdzielanie przedmiotów było beznadziejnym pomysłem, ale skoro taka edukacja polska... Zacznij się już bać matury, bo podobno ma być jeszcze gorzej niż jest teraz! Zwłaszcza z ustnym z polskiego, haha :D
    Ale treść...
    No, także uważam, że rozdział ten nie był zły. W sumie to uważam, że był bardzo dobry ^^ No, skłamałabym, gdybym powiedziała, że Twoje opisy mi się nie podobają. Bo one są świetne. Ej, serio, ja myślałam, że Ty masz dużo więcej lat, haha ^^ Nie wiem czemu, ale mam takie wrażenie, że ludzie starsi jednak lepiej piszą, a u Ciebie jest tak, że dawałam Ci z siedemnaście, osiemnaście lat, a tu się okazuje, że Ty jestes dopiero z 3 gimnazjum! No, to gratuluję Ci Twojego talentu! Bo naprawdę masz go wielkiego, a jeszcze jestes młodziutka. Strach pomyśleć co będzie na kilka lat! Drżyjcie pisarzyny, uważające się za awesome'ów! Hahaha xd
    W sumie nie wiem, co jeszcze mogę napisać. pochwalę Cię za opisanie szkoły. Bo naprawdę bardzo dobrze ją odzwierciedliłaś. I ja ją doskonale widziałam! To Ci się udało! Miałam wrażenie, że oglądam HP i jestem tam koło tych bohaterów, ehh... Muszę kiedyś jeszcze raz wszystkie części przejrzeć... ;d
    Ej, w ogóle chciałam Cię zapytać, jak Ty to robisz, że masz tak ładnie scalone zdjęcie Paula z tłem. Że głowę ma tak ładnie całą, a nie taką trochę jakby w tle, jak lewą rękę. Bo ja próbuję takie coś ogarnąć i mi nie wychodzi, no! ;/ I w ogóle jak Ty to robisz, że masz taką ładną jakość tych zdjęć? To jest dla mnie czarna magia! A podobają mi się bardzo zawsze Twoje szablony ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem dlaczego, ale mam ochotę krzyknąć: "Mamo czy ty to widzisz?!". Ucieszyłaby się mamusia, zwłaszcza że z jej perspektywy jestem niedorozwiniętym pięciolatkiem, który utknął na granicy między Harry'm Potterem, Piratami z Karaibów, Władcą Pierścieni i bajkami Disney'a :D
      Mi młodsze pisarki zawsze kojarzyły mi się z tymi słit blogaskami na onecie z masą błyszczących i ruszających się różowych obrazków, pamiętam, że kiedy zaczynałam swoją karierę w blogosferze, to zawsze dodawałam sobie lat, żeby tacy jak ty, nie wyciągali zbyt pochopnych wniosków i nie uciekali gdzie pieprz rośnie :D
      Weź nie strasz mnie tą maturą, kiedy zajrzałam na pierwszą stronę egzaminu z matmy, omal zawału nie dostałam, przez pierwsze pięć minut wpatrywałam się jak głupia w kartkę papieru i zastanawiałam się co by tu napisać. Moja siostra też zdaje w tym roku maturę z rozszerzonego polaka i muszę się pochwalić, że napisałam jej pół pracy maturalnej, ponieważ miała fajny temat i przykłady :D
      Tuż przed tym, jak zabieram się do pisania rozdziałów na BWH, siadam przed TV i oglądam 3 część HP, a potem staram się opisać poszczególne sceny, które pojawiają się w mojej głowie najdokładniej jak umiem i cieszę się, że w miarę mi to wychodzi ^^
      Do polepszenia jakości zdjęć używam Topazu, szczerze polecam, gdyż uwielbiam ten efekt ^^ Sporo się natrudziłam, żeby znaleźć go na necie, ale uważam, że było warto. Jeżeli chodzi natomiast o tą głowę, to po prostu biorę mniejszy rozmiar gumki, ale trzeba z tym naprawdę uważać, bo jednym ruchem można zepsuć całą robotę.

      Usuń
  11. bardzo się cieszę, że wróciłaś na to opowiadanie. Myślę, że Flynn będzie Cię prześladował tak długo, aż nie skończysz tego bloga. Nie ważne czy w tej wersji czy w jakiejś innej :) ale życzę Ci, aby to była ta wersja, choć ja i tak będę czytać każdą ^^
    Może ja zacznę od końca, bo potem zapomnę. Bardzo podoba mi się szablon. Widać, ze robisz postępy w grafice. próbuję sobie przypomnieć jakąś z Twoich pierwszych prac i kurcze, zabij mnie, ale mam czarną dziurę. coś tam kojarzę, ale no... tutaj podoba mi się kolorystyka. bo każdy wie, że mam fioła na punkcie wszelkich brązów.
    a teraz do rzeczy. O stylu rozpisywać się nie będę, bo wiesz, że zawsze bardzo go lubiłam. Widać że pisanie idzie Ci coraz lepiej i gratuluję Ci tego z całego serca. To samo tyczy się bohaterów. Niby Prawie Ci sami, ale zupełnie inaczej wykreowani, bardziej szczegółowo i fajniej.
    Ujęłaś mnie pomysłem Smoczej Akademii. Naprawdę. To jest coś, co jest na szczycie moich naj ostatnimi czasy. Może kiedyś skusisz się na opowiadanie właśnie w Smoczej Akademii? Kto wie..
    Czytając ten rozdział co jakiś czas miałam uśmiech na twarzy, nie śmiałam się wniebogłosy i nie torałam po podłodze, ale byłam zrelaksowana i pozytywnie nastawiona. W ogóle świetnie przedstawiłaś pierwsze wrażenie Flynna w Hogwarcie. Nie było tego, co jest w większości ff. U Ciebie jak zawsze królowała oryginalność i zupełnie inne spojrzenie na świat.
    Pozdrawiam i oczywiście będę przy każdym rozdziale.
    A! Pisałaś testy? I jak Ci poszło? Nie wiem czemu ubzdurałam sobie, że w tym roku masz maturę... może dlatego, że kiedy ja byłam w Twoim wieku (Boże, jak to staro brzmi!) to dopiero zaczynałam pisać i to, co mi wychodziło było jednym słowem patologią...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę Ci powiedzieć, że bardzo zależało mi na twojej opinii, kochana;* Ponieważ gdyby nie twoja Ginevra nigdy nie rozpoczęłabym swojej "prawdziwej" przygody z pisaniem.
      No :D Flynn prześladował mnie odkąd skończyłam pisać pierwszy rozdział na tego bloga, a kiedy już postanowiłam go zawiesić, po kilku miesiącach kopnął mnie w cztery litery i powiedział, że mam go umieścić w Smoczej Akademii i wysłać za karę do Hogwartu :D
      W sumie ja też wolę nie przypominać sobie moich pierwszych prac i wbrew pozorom cieszę się, że usunęłam je ze swojego dysku, ale niewątpliwie fajnie byłoby się pośmiać z nich za parę lat :D Ostatnio też lubię brązy ^^ Zaczęłam się nawet ubierać na brązowo co mi się nigdy nie zdarzało.
      Chyba już wspominałam Ginger, że chcę założyć bloga z opowiadaniem, którego akcja będzie się toczyć w Smoczej Akademii, ale na razie wolę poczekać, muszę mieć pewność, że BWH mi się nie znudzi.
      Testy napisałam raczej dobrze, w każdym bądź razie, z tych przedmioty na których mi zależało.

      Usuń
  12. Cudowny! Lubię Meg, za to Draco pokazujesz tak jak zawsze go widziałam, jako wrednego i oziębłego palanta, a nie jak na niektórych blogach jest wyidealizowany. Ciekawe do jakiego domu trafi Flynn? Do Gryffindoru, czy do Slytherinu? Obstawiam te dwie opcje, bo najbardziej tam mi pasuje. Czekam na następne i życzę weny ;***.
    Pozdrawiam,
    Honeyed Girl.
    PS. Zapraszam również do mnie na http://www.fremionelicious.blogspot.com/, gdzie dodaję twojego bloga do świstoklików ^^.

    OdpowiedzUsuń

WIELKA SALA